Dziwna cichość w gestach,
 Wzrok przyćmiony- jakby zamglony,
 Niemoc zrobienia wszystkiego,
 Jak suchy, rozpaczliwy wrzask
 Skierowany ku Niebu, gwiazdom, oceanom albo górom
 I pozostawiony bez echa,
 Najlżejszego pomruku, chociaż chrząknięcia.
 Rozpacz bezbrzeżna
 Tłumiąca wszelką nadzieję.
 A najgorsze to wyobcowanie-
 Choćbym wykrzyczała całą tyradę skarg i żalów-
 Oni ni słówka nie pojmą.
 Będą się tylko wpatrywać tym
 Tępym, pustym wzrokiem,
 Później wzruszą ramionami,
 Niepomni burzy targającej mną
 Od wewnątrz.
 Tak po prostu odwrócą się i pójdą,
 Zostawiając mnie bezlitośnie
 Sam na sam z tą destrukcyjną siłą.
Tęsknota
							Ten wpis został opublikowany w kategorii Moje początki. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.													
					